Wednesday, May 29, 2013

Gabriela Iwińska. 4 Wiersze. Polish Arts and Poetry Association


 

Gabriela Iwińska (ur. 1993)

Charakter pierwszych prób poetyckich Gabrieli Iwińskiej, doceniony z początku poufnie przez grono otaczających nauczycieli, dostrzeżony został przez Józefa Barana, co pozwoliło młodej poetce zadebiutować na łamach „Dziennika Polskiego”. Powab utworów, urodzonej w Polsce Wschodniej artystki, stanowi sensualne podejście do szczegółów codzienności, imponderabiliów, które przedstawiane jako ścieżki alternatywne, ukazują urokliwą moc chwili. Odnaleźć można ponadto nuty nostalgii, wyrażające się w metafizycznej niepewności swego miejsca, które poddawane w wątpliwość, pozwalają odnaleźć sens w rzeczach drobnych.
Perspektywa poetycka, będąca w pewnym stopniu odpowiedzią na „uwikłanie w zmienności życiowe”, okazuje się wartościowa, gdyż pozwala zgłębić na nowo nieoczywiste sytuacje i stany, przykryte grubą warstwą życiowej monotonii.



Wroclaw maj 29, 2013r.
Kamil Kasprzak




Gabriela Iwińska
cztery wiersze

Wschody przyszłych niefortunności


 

Skończyły się chusteczki, trzeba nowe.
Będą potrzebne, bo tu ludzie będą płakać.
Jeszcze dobrze o tym nie wiedzą, choć może
już jest jakieś przeczucie, może swędzenie oczu.
Ludzie będą płakać. Aha, aha.
Ile tych ludzi? Trzy opakowania.
I będzie mi bardzo przykro? Tak
jakby. Dodam sobie na twarz wyraz pocieszenia,
mimo, że słowniki nie podają dokładnego.
Ludzie będą płakać. Tylko wszyscy
akurat wyszli.

 

             ***

Panie Boże spraw tylko tyle,
żeby mi starczyło tej wrażliwości, którą przekazałeś
przez n ludzi – mi,
żebym mogła teraz pocieszyć
małe stadko kamieni.

Wierz mi, wiem co życzyć.
Na pewno jest im przykro
(gdyby mogło być im przykro),
że nic nie czują, nawet tego
o czym myślą.

Zresztą ty znasz je najlepiej.
No chyba, że gdzieś w tłumie,
o którym nic nie wiem,
jest człowiek. Wtedy Panie Boże spraw,
żebym nigdy go nie odszukał.
Jeszcze się okaże, że nie jestem
mu podobny.

Agnieszce i Mamie, 13.05.2013 r.

 

 

Poranek skradziony




Coś tu się nie odbyło
jak zawsze. Czy zawsze może zmieniać zdanie?
Po pierwsze pokój - bez imienia
Pusty. Może się rozmyślił, choć przyznam,
że już się do tego imienia przyzwyczaiłam.
Po drugie ściany. Mimo wszystko cztery,
jednak cienie zlepiają się tylko w jednym miejscu,
równomiernie nałożone,
nikt nie odstaje, przecinają się
pod kątem szeptu, który jeszcze
chciałby milczeć,
ale już rośnie za nim kolej
argumentów. I są nawet dobre.

 
 



 
Na dalekim zachodzie albo na bliskim śmietniku


Cisza… a może tym razem odezwie się pierwsza?
Nie-głos otworzył usta i uciekł. Czy to znaczy,
że już nigdy nie będę mogła milczeć?
Trzydzieści stopni ponad jak zapowiadano,
ale lasy są bezpieczne, mają gładką skórę.
U mnie chłodno i piecze. Nikt nie przepowiedział, ale
podejrzewałam. Jeszcze miesiąc i wolne.
Skończą się argumenty do gadania, paplania,
rozdzierania najmniejszych tematów. One tego nie lubią.
Ale co tam! Podobno nadzieja umiera jedną z ostatnich,
a więc na kalkulatorze wyliczam, że napiszesz Ciszo
albo Tomku, Jasiu, Krzysiu. Jak wolisz.



 

 

No comments:

Post a Comment