Wednesday, March 27, 2013

Profesor T. Kaprowicz by Adam Lizakowski


 Adam Lizakowski

Tymoteusz        

Pod  cieniami wieżowców  w Chicago w dziupli dębu 

w parku Oak  siedzi korzeń profesora urodzonego  na Litwie

który poprzez Wrocław, Berlin  podlewany smutnym wspomniemien

tam  go zaniósł na plecach z ołowiu,  na nogach z waty

z  kwaśnym sercem w kształcie serca  semafora

 

Na fujarce wyciętej z drzewa chlebowego grał

niczym młody Mickiewicz majstrował  wiersze

które mogły być wyjściem z sytuacji, które mogły

być wyjściem gdyby park miał drzwi albo konin

dlatego kameralnie, uprawiał kamuflaż kamfory

 

uprawiał ogród krzewów z drutu kolczastego

on więcej sprawiał mu radości niż  pisanie

całował krzaki malin i dopieszczał pomidory

całą swoją mądrość platynową przekazał pługom

śniegowym, potenjalnym poetom, plagiatorom

Maria

Maria z odwiecznie młodym spojrzeniem Marii

Maria o uśmiechu pirofaga ustach Marii

radykalnie radosna  na rafie półek z książkami

w Polish Museum of America in Chicago

reflekcyjna rakieta  zamknięta w rezerwacie

 

Och to pan!!! Jak się cieszę dawno pana tutaj nie było

Ach tak pani Mario!!! chodzę swoimi poetyckimi ulicami

Milwaukami, Belmontami, Fulertonami, Irwing Parkami

Bóg  mnie wysłuchał teraz chicagowski bruk miękkszy

dla mych stóp niż trawy nie w głowie mi traktaty i traktory

 

Gratuluję ma pan swoją trajektorię, teren, trampki, tramwaj

 jednym słowem jest pan szczęśliwy jak aniół blisko nieba --

a pani jest muzą poety protoplasty co w garażu narzędzia

ogrodnicze przechowuje, ptaki, pająki, pragnatyzm 

nastała cisza, a za tą ciszą wielką ciszą taka była Maria

1 comment: